Archiwum
Maria Mazur
Chciałam opowiedzieć o swoim życiu. Mój starzik, tata, chłop – wszyscy byli górnikami. Teraz wnuczek chodzi do szkoły górniczej, tu w Czerwionce. A jak to my, żony górników, na wsi, to ni ma, żeby siedziały.
Trzeba było robić i w gospodarstwie, i w ogródku, i żeby się w tej wsi coś działo, to powstało koło gospodyń. I to nasze koło gospodyń obchodziło w zeszłym roku rocznicę pięćdziesięciolecia istnienia. Jestem szefową tego koła i nadal chodzymy i spotykomy się, choć ni ma nas tak dużo już, to jeszcze jakoś działamy. Jeździłymy na różne występy, festyny, dożynki, gdzie nas zapraszano, i w kościele bierzemy udział w takich uroczystościach kościelnych jak Boże Ciało, odpusty. W kole był też zespół „Przegędzanki”. Zdobywałyśmy nagrody, upominki, wyróżnienia. Jak już prziszoł tyn dziyń koła gospodyń, to już, ach, wszystkie, idymy, idymy na chwila, zaś posiedzieć sie, pogodać.
No bo co na tyj wsi te baby miały robić? Trzeba było i w doma porobić, i do roboty iść. I tak to życie na wsi nom się kulało, aż do teraz, i przeleciało.